Trwająca prawie 5 lat walka pacjentów z zespołem pęcherza nadreaktywnego (OAB) o możliwość leczenia tego schorzenia bez konieczności wykonywania bezsensownego i sprzecznego z wiedzą medyczną badania urodynamicznego dobiega końca.
Chorzy są przekonani, że od maja niedorzeczny przepis przestanie obowiązywać. Nie dopuszczają możliwości innego rozwiązania.
– Dla wielu pacjentów badanie to jest nawet szkodliwe ze względu na możliwe groźne powikłania, w skrajnych przypadkach nawet hospitalizację – mówi Anna Sarbak, prezes „UroConti”. – Ponadto każde badanie to dodatkowy (w tym przypadku całkowicie bezsensowny) wydatek około 400 zł. Z publicznie dostępnych danych wiemy, że roczne oszczędności NFZ związane z usunięciem zapisu o konieczności wykonania tego badania jako wymogu koniecznego do refundacji leków to około 15-16 mln złotych, w tym powikłań po jego wykonaniu to około 3 mln. Tymczasem wydatki przewidywane w 2016 roku na terapię lekami antymuskarynowymi to niecałe 9 mln zł rocznie, co oznacza, że zniesienie obowiązku badania umożliwiłoby leczenie nawet 60 tys. dodatkowych chorych – wylicza Anna Sarbak.
Pacjenci domagali się zniesienia badania od 2011 roku. Pisali petycje, uczestniczyli w spotkaniach z udziałem przedstawicieli ministerstwa zdrowia i właśnie od nich, podczas jednego ze spotkań dowiedzieli się, że badanie zostało wprowadzone ze względów ekonomicznych (wbrew jakiemukolwiek uzasadnieniu medycznemu) – by ograniczyć populację chorych, którym przysługuje refundacja leczenia. Kto jednak podjął taką decyzję – nie udało się ustalić.
Do jego autorstwa nie przyznali się ani eksperci medyczni ani producenci leków ani AOTMiT. Oznaczało to, że warunek mógł zostać dopisany tylko w jednym miejscu – na Miodowej. Po wielu latach starańdotyczących usunięcia tego zapisu Ministerstwo ugięło się i poinformowało UroConti, że problem może rozwiązać tylko złożenie wniosku przez podmiot odpowiedzialny, czyli producenta. Stowarzyszenie zwróciło się więc do wszystkich producentów (łącznie 5 podmiotów) leków refundowanych na OAB z prośbą o ponowne złożenie wniosku refundacyjnego.
Na początku lutego 2016 roku Rada Przejrzystości AOTMiT, a następnie sam Prezes, w dwóch kolejnych dokumentach dotyczących oceny wniosku refundacyjnego leku solifenacyna przyznali, że wniosek producenta jest „reakcją wnioskodawcy na toczącą się od lat dyskusję w sprawie konieczności usunięcia wymogu wykonania badania urodynamicznego jako warunku refundacji (…)”.
– Oznacza to, że po kilku latach nie tylko dostrzeżono nasze argumenty, ale nareszcie w oficjalnym dokumencie instytucji rządowej czytamy o niezasadności badania urodynamicznego w diagnozowaniu OAB – wyjaśnia pani prezes i cytuje: „Odnalezione wytyczne kliniczne wskazują, iż podstawą rozpoznania OAB powinny być szczegółowy wywiad medyczny i nieinwazyjne badanie urodynamiczne pod postacią 3-dniowego dzienniczka mikcji. Badania inwazyjne nie są konieczne do rozpoznania i rozpoczęcia leczenia (…)”.
Zbudowani stanowiskiem Rady Przejrzystości i rekomendacją Prezesa AOTMiT pacjenci liczą dni do zniesienia obowiązku wykonywania badania. Są przekonani, że tym razem już nic nie przeszkodzi im w dostępie do leczenia OAB. W stanowisku Rady czytamy bowiem: wyniki ocenianej analizy wpływu na budżet wskazują, iż przyjęcie nowego scenariusza związanego z objęciem refundacją wnioskowanej technologii wiązać się będzie z oszczędnościami wynoszącymi od ok. 15 do ponad 16 mln zł. Oznacza to, że każdy miesiąc zwlekania z usunięciem zapisu o obowiązku wykonywania urodynamiki jest znaczącym obciążeniem dla skarbu państwa!
– Mamy nadzieję, że w obliczu wydatków związanych choćby z projektem 500+ czy też leków dla seniorów i ciągłym poszukiwaniem przez rząd pieniędzy, nikt nie będzie wydawał ich niepotrzebnie na badanie, którego usunięcie daje wymierne korzyści finansowe – mówi Anna Sarbak. – Każdy miesiąc ma zatem znaczenie. Być może już w maju Polacy będą mogli się leczyć tak jak pacjenci w całej Europie.