Przy użyciu robota można usunąć chorą prostatę, pęcherz zajęty przez nowotwór oraz guzy z nerek. Takie zabiegi w porównaniu z laparoskopią czy operacjami otwartymi są mniej inwazyjne dla pacjenta i wygodniejsze dla operatora. O tym, jak wykorzystuje się dziś roboty w urologii rozmawiano z prof. Piotrem Radziszewskim, kierownikiem Katedry i Kliniki Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej WUM.
Obecnie mamy „wysyp” robotów
– Robotyka w medycynie światowej ma już ponad 20 lat historii. W Polsce pierwsze takie urządzenia pojawiły się w latach 2010-2012. Potem przez długi czas nic się nie działo. Natomiast obecnie mamy wręcz „wysyp” robotów. Ma to związek z faktem, że wreszcie zostały zrefundowane niektóre zabiegi z ich zastosowaniem – mówi prof. Radziszewski.
Specjalista zaznacza, że roboty najczęściej wykorzystywane są w urologii, zdecydowanie rzadziej w ginekologii czy chirurgii. W urologii przy użyciu robota wykonuje się przede wszystkim prostatektomię radykalną, czyli usunięcie prostaty z powodu nowotworu. Prof. Radziszewski przekazał również, ile takich zabiegów wykonuje się w klinice: – Obecnie mamy sześć osób, które operują na robocie Da Vinci. Urządzenie pracuje codziennie, a w niektóre dni również popołudniami. Dziennie przeprowadzamy minimum jeden taki zabieg, miesięcznie – w granicach 18-20. Docelowo chcemy w tym roku wykonać ponad 200 tego typu operacji. Kolejka pacjentów nie jest dramatycznie długa, trzeba poczekać od półtora miesiąca do dwóch. Podkreślam, że jest to standardowy zabieg, w naszej klinice przestaliśmy w ogóle wykonywać prostatektomię radykalną laparoskopowo czy metodą klasyczną – mówi. Dodał również, że obecnie w Polsce do dyspozycji jest 50 różnego rodzaju robotów, z czego w każdym województwie znajduje się przynajmniej jeden.
Prof. Radziszewski podkreśla jednak, że w niektórych przypadkach operacja otwarta jest zalecana, np. wtedy gdy nie można wytworzyć odmy laparoskopowej, gdy pacjent nie toleruje wysokich ciśnień w jamie brzusznej. – Po klasycznym zabiegu zostaje na podbrzuszu blizna długości 6 cm, co nie jest specjalnie szpecące. A trzeba podkreślić, że pod względem skuteczności onkologicznej usunięcie prostaty metodą robotyczną i klasyczną daje porównywalne efekty.
W czym zatem operacja usunięcia prostaty wykonana za pomocą robota jest lepsza od laparoskopii czy skalpela?
– Operacje robotyczne są mniej traumatyczne, mniej urazowe, mamy mniejszą utratę krwi. Ich zaletą jest też skrócenie pobytu w szpitalu. W większości przypadków pacjenci wychodzą już następnego dnia po operacji. Zabiegi robotyczne dają też zdecydowanie lepsze wyniki czynnościowe. Oznacza to, że po operacji pacjent nie ma problemów z nietrzymaniem moczu, istnieje też możliwość zachowania u niego potencji (jeżeli da się zrobić operację oszczędzającą nerwy). To bardzo istotne benefity, zawłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że średnia wieku pacjentów z rozpoznanym nowotworem gruczołu krokowego istotnie się obniżyła. 50-latek z rakiem prostaty nadal chce mieć zarówno trzymanie moczu jak i zachowaną potencję oraz aktywne życie seksualne. To są korzyści dla pacjenta. Jednak warto dodać, że zyskuje również chirurg operujący. Przy zabiegach z wykorzystaniem robota chirurg operuje w pozycji siedzącej, co oznacza, że mniej się męczy niż np. wykonując laparoskopię. Przeprowadzenie trzech robotycznych prostatektomii radykalnych w ciągu dnia nie jest problemem. Przeprowadzenie trzech laparoskopowych prostatektomii – to już poważne obciążenie dla kręgosłupa. Ponadto obsługi robota można dość szybo się nauczyć. Krzywa takiego uczenia jest zdecydowanie krótsza niż krzywa uczenia się laparoskopii. W tym roku klinika wzbogaciła się o drugą konsolę Da Vinci. W związku z tym możemy prowadzić operacje na zasadzie mistrz – uczeń. Jedna osoba pokazuje, jak przeprowadza się zabieg, a druga w wybranych momentach włącza się w operację. Potem role się odwracają. Jednak zawsze jest mentor, który w razie potrzeby przejmie „stery” tak jak pilot w samolocie.
Robot w leczeniu kamicy nerkowej
W klinice testowano również robota Avicenna, który – po raz pierwszy w Polsce – został wykorzystany do leczenia kamicy nerkowej u dorosłych.
– To jest kompletnie inny robot. Używa się go do leczenia kamicy nerkowej. Obecnie u pacjentów z kamicą wykonujemy tzw. ureterorenoskopię giętką. Dzięki temu zabiegowi możemy sięgnąć w najdalsze zakamarki nerki, znaleźć najmniejsze kamyczki, rozkruszać je laserem, a potem wyciągać. Z perspektywy operatora wymaga to pewnego przymusowego ułożenia ciała, zwłaszcza dłoni oraz wykonywania niewielkich, precyzyjnych ruchów. W związku z tym może się zdarzyć, że ręka drgnie. Eliminujemy takie ryzyko, gdy ten sam zabieg wykonujemy przy pomocy robota Avicenna. Warto tu zdać sobie sprawę, że potocznie mówimy o „kamieniach” ale tak naprawdę są to kamyczki, które mają średnicę 1-1,5 cm. Miedniczka nerkowa ma ok. 2 cm, kielichy – po kilka milimetrów. Operacja wymaga więc wyjątkowej dokładności i precyzji i tutaj robot Avicenna jak najbardziej ma zastosowanie. Co ciekawe na świecie pojawił się też kolejny rodzaj robota – nazywa się Nautilus. Jest to właściwie robotyczny rentgen, który m.in. pomaga namierzać kamienie nerkowe. Urządzenie przemieszcza się wokół pacjenta i dokładnie wizualizuje to, co się dzieje środku.
Jak podkreśla prof. Radziszewski, sam zabieg nie jest skomplikowany, a przyczyną dla której wcześniej nie stosowano w nim robotów jest jego cena. – Można powiedzieć, że to bardzo ciekawy sprzęt, jednak zważywszy na szczupłe finanse – nie pierwszej potrzeby. Dlatego też tylko testowaliśmy Avicennę, a nie mamy go w klinice.
Neurourologia w WUM
Prof. Radziszewski wskazuje, że Klinika Urologii Ogólnej, Onkologicznej i Czynnościowej WUM jest pionierem w neurourologii. – Neurourologia, to jak nazwa wskazuje, połączenie urologii i neurologii. Pęcherz moczowy i cewka są kontrolowane przez układ nerwowy i dzięki temu mocz oddajemy w sposób świadomy – tylko wtedy, kiedy tego chcemy. Choroby neurologiczne, urazy układu nerwowego zaburzają ten proces. Ale są skuteczne metody leczenia. 25 lat temu jako pierwsi na świecie podaliśmy w przypadku pacjenta z pęcherzem nadreaktywnym toksynę botulinową do pęcherza. Obecnie jesteśmy największym w Polsce ośrodkiem implantującym neuromodulatory. To kompletnie nowy rozdział, bo po 20 latach starań neuromodulatory układu moczowego są wreszcie refundowane w Polsce. Pierwszy taki zabieg miał miejsce ponad 10 lat temu (środki pozyskano z grantu). Dziś to już standard, tygodniowo wszczepiamy nawet kilka neuromodulatorów.
Czym jest neuromodulator?
– Takie urządzenie wygląda podobnie jak rozrusznik serca. Dzięki niemu, pacjent, który musiał korzystać z toalety 30 razy dziennie, korzysta z niej tylko 10 razy albo rzadziej w ciągu dnia. Zabieg wykonujemy w znieczuleniu miejscowym – i tu znowu jesteśmy pionierami, jeśli chodzi o Polskę. Pierwszy etap polega na tym, że w okolice nerwów unerwiających pęcherz wkładamy elektrodę. Po 20 minutach pacjent schodzi ze stołu operacyjnego i ma programowany stymulator zewnętrzny. Idzie do domu na 4-5 tygodni. Jeśli stymulator zewnętrzny działa prawidłowo, umawiamy się na założenie stymulatora wewnętrznego. W tej chwili mamy nową generację stymulatorów wewnętrznych – tzw. system X, który umożliwia pracę takiego urządzenia przez 15 lat. Warto podkreślić, że implantacja rozrusznika to leczenie „inteligentne”. Dzięki temu, że mamy okres stymulacji testowej, wiemy, u kogo urządzenie się sprawdza, zatem stymulator permanentny dostają ci pacjenci, którzy tego potrzebują i na to reagują.
Czy rola operatorów będzie maleć?
– Roboty nie są autonomicznymi bytami, które same przeprowadzają operacje. Zawsze na końcu urządzenia musi być operator. Żeby zobrazować, czym są roboty w medycynie można użyć prostego porównania. Lekarz ze skalpelem jest jak robotnik z łopatą. Lekarz z robotem to robotnik z ultrainteligentną bardzo dokładną koparką. Przyszłość, która być może nadejdzie, to częściowo autonomiczny robot, coś na kształt obrabiarki cyfrowej – mówi prof. Radziszewski. I dodaje: Robot jest bardzo wdzięcznym narzędziem do nauczania. W klinice mamy wiele monitorów, na których studenci mogą obserwować przebieg operacji robotycznych. Istnieje też możliwość zadawania pytań operatorowi w trakcie zabiegu. Poza tym konsole robota są wyposażone w symulatory, więc chętni studenci mogą przejść na nich skrócony kurs robotyki, czując się tak, jakby grali w grę komputerową.
Źródło: www.wum.edu.pl