Programy lekowe – przywróćmy im elastyczność

Pacjenci z rakiem prostaty są zbudowani deklaracjami wiceministra zdrowia Marcina Czecha dotyczącymi planowanych zmian, w myśl których programy lekowe przestaną być przedmiotem rywalizacji między firmami farmaceutycznymi. Dlaczego jednak muszą na zmiany czekać kolejny rok.

Podczas debaty w Rynku Zdrowia dotyczącej immunoonkologii, wiceminister Marcin Czech zapowiedział zmianę przepisów dotyczących rozszerzania istniejących już programów lekowych o nowe substancje. Przyznał też, że ministerstwo ma dziś pewien problem dotyczący braku elastyczności programów lekowych, ponieważ w dużej mierze zależą od producentów leków. „Obecnie firmy muszą zgadzać się na zmiany dopuszczające nowy, kolejny lek do programu. Dlatego planujemy w tzw. dużej nowelizacji ustawy refundacyjnej wprowadzenie zmiany, pozwalającej na to, aby program lekowy zależał od ministra zdrowia, który będzie planował go wspólnie z ekspertami i konsultantami krajowymi w poszczególnych dziedzinach (…)” – powiedział minister na łamach Rynku Zdrowia.

Minister Czech powiedział jeszcze, że programy lekowe nie mogą być przedmiotem rywalizacji pomiędzy firmami farmaceutycznymi. Nie mogą, ale póki co są, o czym najlepiej wiedzą pacjenci z rakiem prostaty. W sierpniu ub. roku ówczesny Minister Zdrowia podjął bowiem pozytywne rozstrzygnięcie, w którym lek Xtandi (enzalutamid) miał być stosowany po chemioterapii, we wspólnym programie lekowym z dotychczas stosowanym octanem abirateronu, jednak nie znalazł się na liście ogłoszonej 1 września.

– Byliśmy wstrząśnięci, kiedy dowiedzieliśmy się, kto stoi za tym, że chorzy na raka prostaty, nie mogli być leczeni tak skutecznie, jak pacjenci w całej Europie – mówi Bogusław Olawski. – Pismo z ministerstwa nie pozostawiało żadnych złudzeń.

Pacjenci przeczytali w nim, że to podmiot odpowiedzialny, firma Janssen, posiadający pozwolenie na dopuszczanie do obrotu leku Zytiga (octan abirateronu), nie wyraziła zgody na zaproponowany przez resort kształt programu lekowego i że „(…) możliwość dalszego procedowania zmian jest zależna od dobrej woli podmiotu odpowiedzialnego właściwego na terytorium RP dla danego leku (…)”.

Już wtedy, we wrześniu 2017, pacjenci z sekcji prostaty Stowarzyszenia UroConti apelowali do ministerstwa o zmianę przepisów, które odbierają ministrowi możliwość decydowania o wprowadzeniu nowych substancji do już istniejących programów lekowych i w pewnym sensie czynią z niego zakładnika firm farmaceutycznych. – 1 listopada, po naszych interwencjach zarówno w ministerstwie jak i u samego producenta-monopolisty, program został wreszcie poszerzony o nowe leki w leczeniu raka prostaty u pacjentów po chemioterapii – mówi Bogusław Olawski. – Nadal jednak czujemy się dyskryminowani w związku z ograniczeniami w dostępie do leczenia u tych osób, u których chemioterapia nie ma jeszcze medycznego uzasadnienia. Pacjenci ze Stowarzyszenia „UroConti” po prostu się boją, że firma Janssen po raz kolejny będzie chciała utrzymać monopol lekowy i odebrać lekarzom możliwość wyboru terapii najlepszej dla danego pacjenta.

– Dotychczasowe zachowanie tej firmy nie pozostawia złudzeń. Będą znowu blokować poszerzenie programu. – uważa Bogusław Olawski – Dlatego tak bardzo ucieszyła nas deklaracja ministra Czecha i jego determinacja, by nowe przepisy wreszcie uniezależniły możliwość rozszerzania programów lekowych od „dobrej woli podmiotu odpowiedzialnego właściwego na terytorium RP dla danego leku” – cieszy się Bogusław Olawski. – Martwią mnie jednak dwie rzeczy: po pierwsze – że wg obliczeń resortu, proces legislacyjny może potrwać nawet rok, a po drugie – że minister Czech zapowiadał te zmiany już w listopadzie, jako jeden ze swoich priorytetów. Minęły cztery miesiące i słyszymy jedynie zapowiedzi a nic się nie dzieje. Czas ucieka, a czas to jedyna rzecz, której pacjenci z rakiem prostaty po prostu nie mają.

Pin It on Pinterest