Węgry, Słowacja i Czechy wydają na refundację środków absorpcyjnych znacznie więcej niż Polska. Dzięki temu pacjenci z tych krajów nie muszą się zmagać z absurdalnymi kryteriami chorobowymi, które w Polsce wykluczają osoby z wysiłkowym NTM.
3 marca br weszły w życie przepisy zmieniające limity miesięczne dotyczące środków absorpcyjnych. Uroconti ucieszyło się z podniesienia limitu z 60 do 90 sztuk, choć to nadal nie jest wyrównanie do poziomu światowego, bo w krajach sąsiednich limit wynosi średnio 120 sztuk miesięcznie. Jednak za zmianami ilościowymi nie doszło do jakiegokolwiek wzrostu limitu cenowego. Dotychczas osobom z nietrzymaniem moczu w ramach refundacji, po spełnieniu kryterium chorobowego, przysługiwało do 60 sztuk produktów chłonnych (dwie sztuki na dobę!) miesięcznie przy trzydziestoprocentowej dopłacie pacjenta oraz limicie cenowym 90 złotych. Osoby z chorobą nowotworową miały zaś prawo stuprocentowej refundacji do 60 sztuk środków absorpcyjnych, ale przy niższym limicie cenowym – 77 zł.Przeliczając to na pojedynczy produkt, limity cenowe faktycznej refundacji dla pacjenta onkologicznego (poz. nr 100 rozporządzenia) zostały więc obniżone z poziomu 1,28 zł do poziomu 0,85 zł za jedna sztukę, a dla pacjentów pozostałych (poz. 101) z poziomu 1,05 zł do 0,7 zł za sztukę.
Oznacza to, że w tych kwotach możliwy będzie zakup jedynie 90 sztuk małych wkładek anatomicznych o niskiej chłonności, które w żaden sposób nie zabezpieczają potrzeb osób z NTM, a sama maksymalna refundacja (77 zł dla pacjentów onkologicznych oraz 63 zł dla pozostałych) się nie zmieni. To jeszcze bardziej oddala nas od kwot, za które nabywamy środki absorpcyjne. Bo dobre jakościowo pieluchomajtki o dużym rozmiarze kosztują w Polsce około 3-4 zł za sztukę!
Uroconti czuje się oszukane. W ramach konsultacji społecznych do projektu zmiany rozporządzenia wyraźnie zwróciliśmy uwagę, że chyba nastąpiła pomyłka, bo w ślad za zmianą limitu ilościowego, nie nastąpiła zmiana limitu cenowego. Teraz już wiemy, że to nie była żadna pomyłka, tylko zamierzone działanie. Jakby tego było mało, NFZ próbuje jeszcze tak interpretować limit cenowy, że tracą na tym pacjenci.
Na przykład śląski oddział Funduszu rozsyła do aptek informacje, by refundować pojedyncze sztuki pieluchomajtek tylko do 0,85 zł (pozycja 100) lub 1 zł (pozycja 101) za sztukę, czyli de facto obniża nam limit cenowy. Dlaczego ministerstwo chce na nas jeszcze bardziej oszczędzać?
Ministerstwo zamieściło na swojej stronie wyjaśnienie. Zwraca w nim uwagę, że wg danych NZF na środki absorpcyjne przeznaczono ponad 181 mln zł, czyli niemal 1/4 całego budżetu na wyroby medyczne wydawane na zlecenie.
Jednak to wcale nie jest duża kwota, gdy porównamy wydatki na 1 mieszkańca z pozostałymi krajami Grupy Wyszehradzkiej. Wszystkie trzy kraje (Węgry, Słowacja i Czechy) wydają na refundację środków absorpcyjnych znacznie więcej. Dzięki temu pacjenci z tych krajów nie muszą się zmagać z absurdalnymi kryteriami chorobowymi, które w Polsce wykluczają osoby z wysiłkowym NTM – nie znam innego kraju w Europie, w którym refundacja zależy od rodzaju nietrzymania moczu.
Nasi sąsiedzi nie muszą też zastanawiać się, jak postępować, aby wystarczyły im dwa produkty na dobę. Pamiętajmy, że polski system refundacji środków absorpcyjnych jest bardzo restrykcyjny. Każda wydana złotówka jest dokładnie sprawdzana przez NFZ. Żadne zlecenie nie może być zrefundowane bez zgody właściwego oddziału Funduszu.
Dlatego Minister Zdrowia może mieć pewność, że przy refundacji nie ma żadnych nieprawidłowości. Kryteria są bardzo ostre, ale limity żenująco niskie. Na dodatek niektóre województwa mają bardzo małą liczbę punktów ewidencyjnych NFZ. Osoby z mniejszych miejscowości muszą pokonać duże odległości aby otrzymać refundację. Co prawda istnieje możliwość potwierdzenia zlecenia korespondencyjnie, ale nie wszyscy mogą czekać tygodniami na odpowiedź NFZ.
W wyjaśnieniach ministerstwa czytamy, że zmiany, o których mowa, są właśnie efektem uwzględnienia postulatu UroConti dotyczącym zwiększenia limitów ilościowych do 90 szt., przy zachowaniu dotychczasowych limitów cenowych, ale nie w przeliczeniu na sztukę! Chyba nikt w ministerstwie nie wie, ile kosztują dobre jakościowo pieluchomajtki, począwszy od byłego wiceministra zdrowia Krzysztofa Łandy, który twierdził, że w supermarketach można kupić pieluchomajtki po mniej niż 1 zł a NFZ refunduje je nawet po 10 zł! Wielokrotnie Uroconti zwracało uwagę ministerstwu, że limity cenowe są zaniżone w stosunku do cen rynkowych najczęściej używanych środków, takich jak majtki chłonne i pieluchomajtki i że nie były podnoszone od 18 lat!
Zgoda UroConti na zwiększenie limitów ilościowych przy zachowaniu limitów cenowych oznaczała jedynie naszą zgodę na utrzymanie dotychczasowego poziomu refundacji, ale w przeliczeniu na sztukę. Napisaliśmy to wyraźnie w ramach konsultacji społecznych. Jeżeli ministerstwo zdecydowało się zwiększyć limit z 60 do 90 szt. miesięcznie to powinno, dla zachowania poziomu dotychczasowej refundacji, zwiększyć proporcjonalnie limit cenowy z 77 zł do 115 zł i z 90 zł do 135 zł.
Gdyby posłuchano pacjentów nie byłoby takiej sytuacji z ustawą "za życiem", gdzie właśnie obniżono limit cenowy z 1,5 zł do 1 zł za sztukę. To jest najlepsza odpowiedź na pytanie, czy limit cenowy faktycznie, jak twierdzi ministerstwo, pozostał bez zmiany.
Będziemy walczyć o prawa pacjentów, będziemy się domagać urealniania limitów cenowych w kontekście zapowiedzianych przez ministerstwo dodatkowych środków na służbę zdrowia. Od ministra oczekujemy, że część tych pieniędzy resort przeznaczy na podniesienie limitów cenowych, dzięki czemu będziemy mogli przynajmniej zbliżyć się do standardów europejskich.
W ramach refundacji dostępnych jest pięć rodzajów środków absorpcyjnych: pieluchomajtki, pieluchy anatomiczne, majtki chłonne, podkłady i wkłady anatomiczne. Nietrzymanie moczu nadal nie jest wystarczającym kryterium do refundacji, jej warunkiem jest jednoczesne występowanie przynajmniej jednej z chorób współistniejących wymienionych w rozporządzeniu.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl