Trzy pacjentki z problemem wysiłkowego nietrzymania moczu poddały się innowacyjnej metodzie leczenia NTM polegającej na uszczelnieniu cewki moczowej specjalnym preparatem. Były to pierwsze tego typu zabiegi przeprowadzone w publicznej placówce.
Zabiegi wykonano w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym nr 2 w Szczecinie w oddziale ginekologii rekonstrukcyjnej i onkologicznej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Co wyróżnia tę metodę od innych metod? Jest to metoda nieinwazyjna, która generuje bardzo mało powikłań. I są to powikłania przejściowe. Efektywność leczenia sięga dwóch, a nawet pięciu lat – mówił ginekolog dr n. med. Piotr Kolczewski, który organizował szkolenie chirurgów ze Szczecina, Warszawy, Poznania.
Specjalista podkreślał również, że sam zabieg trwa tylko 15-20 minut. I wymaga „minimalnych przygotowań”. „Pacjentka może jeść, pić. Po prostu przychodzi na zabieg i po zabiegu idzie do domu”.
Dr Kolczewski zaznaczał, że ta metoda leczenia nietrzymania moczu od lat jest z powodzeniem stosowana na świecie, przede wszystkim w Wielkiej Brytanii. Dlatego o szkolenie poproszono dra Nabila Elmahdawi z Londynu. – Pokazał nam swoje techniki, swoje triki – mówił.
– Nie miałam problemu z nietrzymaniem moczu przy kichaniu, kaszlu, ale kiedy czułam potrzebę pójścia do toalety, musiałam zrobić to natychmiast. Było to uciążliwe. Gdziekolwiek wychodziłam z domu, musiałam ograniczać picie i szukać miejsc, gdzie jest dostępna toaleta. To ogromny dyskomfort – przyznała pani Joanna, jedna z trzech pacjentek, które poddały się zabiegowi. – Czuję się bardzo dobrze. Było trochę bólu, skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie. Ale jest to ból do wytrzymania – dodała po zabiegu.
Alternatywa dla taśm?
Tzw. złotym standardem w leczeniu wysiłkowego nietrzymania moczu jest stosowanie taśm – syntetycznych siatek. Czasami jednak dochodzi do powikłań (ok. 4 procent). Dr Kolczewski podkreślił, że nie jest to wysoki wskaźnik, ale powikłania mogą być ciężkie: uszkodzenie pęcherza moczowego, uszkodzenie cewki moczowej, przetoki.
W przypadku nowo zastosowanej metody powikłania są rzadsze i raczej krótkotrwałe. Działa z kolei nawet pięć lat.
– Czy i kiedy nowa metoda stanie się powszechnie dostępna i refundowana? To zależy, czy zaakceptuje ją NFZ – mówi dr Kolczewski. W jego ocenie część pacjentek, „które były kwalifikowane do taśm”, można leczyć metodą mniej inwazyjną. I tańszą. „Bo nie ma bloku operacyjnego, nie ma anestezjologa, nie ma znieczulenia” – podsumował dr Kolczewski.
Źródło: www.rynekzdrowia.pl