„Wciąż nie możemy sobie poradzić z chorymi na raka prostaty, u których rak jest wykrywany w istotnym stopniu zaawansowania i dla których możliwości leczenia i trwałego wyleczenia są niezadowalające” – mówi prof. Roman Sosnowski.
Na portalu mZdrowie opublikowany został wywiad z prof. Romanem Sosnowskim, kierownikiem Kliniki Urologii i Onkologii Urologicznej w Szpitalu Klinicznym MSWiA Warmińsko-Mazurskiego Centrum Onkologii w Olsztynie.
Mówiąc o niekorzystanej epidemiologii w raku gruczołu krokowego w Polsce, prof. tłumaczy: Charakteryzując epidemiologię danego nowotworu, posługujemy się dwoma parametrami. Jeden to trend w zachorowaniach, a drugi – w zgonach. Jeżeli chodzi o zachorowania i nowe rozpoznania raka prostaty w Polsce, to jest to 18 tys. przypadków rocznie. Generalnie od kilku dekad obserwujemy trend wzrastający. Zgonów jest ok. 6 tys. rocznie i w ostatnich latach nie ma tendencji spadkowej, a wręcz nawet widoczny jest niewielki wzrost. Powinniśmy te trendy odnieść do innych nowotworów, gdzie w niektórych śmiertelność zdecydowania spada, a także do innych państw, w których obserwujemy zmniejszające się odsetki śmiertelności.
Na pytanie o to, co mogło wpłynąć na zdecydowanie lepsze dane epidemiologiczne za granicą prof. Sosnowski odpowiada następująco:
Zacznę moją odpowiedź od rozważania. Czy wzrastająca liczba nowych rozpoznań to dobra wiadomość czy zła? Z jednej strony świadczy to o coraz skuteczniejszej diagnostyce, z drugiej być może mamy do czynienia ze zwiększoną ilością czynników ryzyka a być może taka sytuacja to tzw. nadrozpoznawalność czyli stan wykrywania nowotworów których ze względu na ich znikomą agresywność nie musimy wykrywać i agresywnie leczyć a jedynie poddać monitorowaniu. Wbrew pozorom świadczy to o tym, że mamy do czynienia z sytuacją, która nie jest związana z wykrywalnością, lecz zapadalnością na daną chorobę. W raku prostaty mamy właśnie taką sytuację. Na pewno czynnikiem podstawowym, jeśli chodzi o zachorowania na raka prostaty, jest wiek – im starsza populacja mężczyzn, tym większe ryzyko zachorowania. A wiemy, że nasze społeczeństwo się starzeje. Zatem już choćby ten fakt tłumaczy zwiększoną zachorowalnością na raka prostaty. Ale nie tylko starzenie się społeczeństwa odgrywa w tym istotną rolę.
Mamy do czynienia z powszechną dostępnością biomarkerów umożliwiających wykrycie nowotworu we wczesnych stadiach, w których choroba nie daje manifestacji objawowych czy klinicznych. Takim biomarkerem jest PSA, czyli antygen charakterystyczny dla chorób prostaty. Jego powszechna dostępność pozwala na wykrycie nowotworu w większej liczbie i we wczesnym stadium. Do tego dochodzi coraz większa świadomość zdrowotna społeczeństwa. Coraz więcej mężczyzn jest świadomych konieczności konsultacji urologicznych w wieku 50+, regularnego dbania o swoje zdrowie.
Czy pokłosiem zwiększonej liczby wykryć raka prostaty jest spadek śmiertelności? Teoretycznie tak powinno być. Im więcej nowotworów wykrywamy na wczesnym etapie, tym większe szanse na wyleczenie coraz większego odsetka mężczyzn. W Polsce jednak tak nie jest. Wciąż nie możemy sobie poradzić z grupą chorych na raka prostaty, u których wykrywamy nowotwór w istotnym stopniu zaawansowania. W ich przypadku możliwości leczenia czy też trwałego wyleczenia są niewystarczające. A zatem nasze metody diagnostyczne i lecznicze wciąż nie są na doskonałym poziomie, bo choroba nadal wymyka nam się spod kontroli.
Odpowiadając już główne pytanie – w krajach, które mają duże nakłady na służbę zdrowia, gdzie jest szybki i powszechny dostęp do nowoczesnej diagnostyki czy spersonalizowane, dedykowane danemu choremu leczenie obserwujemy wyraźny spadek umieralności z powodu raka prostaty. Ta spersonalizowana na najwyższym z możliwych poziomów opieka, prowadzona przez zespoły wielodyscyplinarne w centrach dedykowanych do tego typu leczenia, wpływają na poprawę danych epidemiologicznych. Z drugiej strony działania zmierzające do wczesnego wykrycia raka prostaty, programy skriningowe, pozyskiwanie informacji o czynnikach ryzyka m.in. rodzinnym występowaniu prowadzą do wyodrębnienie chorych, u których powinniśmy wdrożyć leczenie.
Na pewno w dzisiejszych czasach marker, jakim jest PSA, nie odgrywa jedynej roli, jeśli chodzi o epidemiologię. Było tak w latach 80. XX wieku, kiedy został w prowadzony na masową skalę. Wtedy obserwowaliśmy ogromny pik nowo wykrytych chorych na raka prostaty. M.in. dzięki temu po wielu latach w niektórych krajach obserwowany jest spadek umieralności.
Profesor zaznacza również, że są obszary, w których powinniśmy udoskonalać nasze działania. Do tych obszarów należy budowanie, rozwijanie świadomości społecznej w zakresie szeroko rozumianej urologii onkologicznej, czyli nowotworów prostaty. To jest również powszechna dostępność do nowoczesnej diagnostyki z wykorzystaniem rezonansu magnetycznego wieloparametrycznego gruczołu krokowego, a w sytuacjach, kiedy jest to wskazane, biopsji prostaty z dostępu przez skórę krocza. Dostępność tych metod nie jest w Polsce powszechna, nierzadko jednak pacjent musi je sfinansować sam.
Odpowiedzią na negatywny trend w raku prostaty, zdaniem prof. Sosnoweskiego, powinno być zwiększenie nakładów finansowych na służbę zdrowia, na szeroko rozumianą nowoczesną diagnostykę – to jeden z elementów, które mogłyby wpłynąć na poprawę aktualnych trendów. Problemem, z którym się boryka cały świat, jest brak idealnych markerów pozwalających w sposób masowy na wychwytywanie tych chorych na raka prostaty, u których powinniśmy wdrożyć leczenie.
Pełna treść wywiadu: www.mzdrowie.pl